Po dniach odosobnienia wreszcie możemy hasać po lasach i łąkach, ale jeszcze przed chwilą nie było tak miło. Mam jednak to szczęście, że posiadam balkon – niewielki, ale przez wiele dni był moim i mojego kota oknem na świat. Często wystawiam twarz ku słońcu, czerpię witaminę D w najczystszej postaci głębokimi haustami powietrza. I jestem wdzięczna matce Ziemi za zieleń, która teraz jest intensywnie wiosenna. Pod moim balkonem babcia kiedyś uprawiała ogródek - małe rabatki z kolorowymi kwiatami.

Kiedy babcia zaniemogła, ogródek przejął zaprzyjaźniony sąsiad. Wówczas w miejsce kwiatów pojawiły się rzędy marchewek, pietruszek, ogórków, czosnku, chrzanu, koperku (Ach, jaki to piękny widok! A zapach – bajeczny!). Pamiątką po rządach mojej babci pozostał forsycjowy żywopłot i krzewy bzu. Co roku mogę cieszyć się złotymi kwiatkami na krzewach forsycji, które później ustępują różowym kwiatostanom bzu czarnego i pachnącym fioletom bzu ozdobnego!

Babcia z czarnych owoców robiła nalewki, soki i wina. Pamiętam smak kruchych ciastek i zapach rozcieńczonego soku w butelce z korkiem, którą latem babcia pakowała mi w tobołek z koca. Ja pakowałam jeszcze kredki i papier albo książkę i znikałam na całe godziny w trawie nad Chylonką, która wtedy wydawała mi się wielką rzeką.

Nie robię nalewek ani soków z bzu, ale chcę Wam opowiedzieć o innych sposobach wykorzystania owoców tego cudownego krzewu (chociaż soki gorąco polecam). Jak pewnie większość z Was wie, czarny bez ma właściwości przeciwwirusowe. Trzeba jednak pamiętać, że to jednocześnie bardzo silny surowiec zielarski. Nie można go nadużywać, bo przedawkowanie może skutkować nieprzyjemnymi skutkami ubocznymi!

Chcę Państwu zaproponować herbatkę z zielonych, młodych pędów czarnego bzu. Ten zdrowy napój warto pić teraz, gdyż suszone listki nie są już tak dobre jak świeże. Wystarczy zerwać kilka pędów (nie więcej, bo ogołocony krzew nie urodzi później kwiatów i owoców), umyć je pod bieżącą wodą i zalać w dzbanku wrzątkiem. Sam napar nie jest może szczególnie smaczny, dlatego warto go doprawić malinowym sokiem lub miodem. Nie odcedzajcie listków, przy okazji stanowią one piękny widok w herbatce! Czasami dodaję do zielonych pędów kwiaty forsycji, która posiada ogromne ilości rutyny.

Osobiście mam słabość do naparu z samych kwiatów krzewu forsycji. Jego smak i kolor można porównać do rumianku. A zapach…o mamusiu! Ten zapach jest tak obłędny i wypełnia całe pomieszczenie! Sam napar robi się niezwykle łatwo. Zalewamy kwiaty wrzącą wodą, czekamy 10 minut, aż napar dobrze naciągnie i delektujemy się smakiem. Herbatka ma smak bardzo zbliżony do rumianku. Można ją doprawić miodem, cytryną i tym sposobem przyrządzić istną bombę witaminową.

Właśnie dzisiaj zbierałam kwiaty z mojego żywopłotu. Forsycjowe złoto można suszyć i długo przechowywać, ale teraz mamy najlepszy czas na zbieranie kwiatostanu.

Kwiaty forsycji można jeść również na surowo, można wzbogacać nimi sałatki i tym samym poprawiać odporność naszego organizmu. Ze względu na wspomnianą wcześniej zawartość rutyny roślina ta świetnie uszczelnia mniejsze i większe naczynia krwionośne. Zawartość kwercetyny czyni z forsycji zioło pomocne przy alergiach, gdyż hamuje wydzielanie histaminy. Na dodatek kwiaty forsycji obniżają poziom glukozy we krwi, działają moczopędnie, przeciwzapalnie, przeciwbólowo i rozkurczowo. Forsycja posiada również właściwości poprawiające elastyczność skóry. Działa odmładzająco!

Zatem moje Panie, moi Panowie zapraszam do zbiorów! Czas najwyższy!

 

Wasza Wiedźma Flaj.